wtorek, 5 grudnia 2017

Rozlicznie się z kończącym się rokiem.

Nadchodzą święta, nie obchodzę ich od lat. Nie mają dla mnie sensu...
(Ale nauczyłam się robić piękne detale świąteczne, przydadzą się do kartek wysyłanych teraz- listami elektonicznymi.)


Zaraz potem NOWY ROK...

Gdy wysyłałam kartki noworoczne na ten 2017 rok, nie pisałam na nich, jak zwykle - Wszystkiego Najlepszego w nowym roku, i nie dodawałam, różnych przyjemnych słów.
Zadawałam pytanie na każdej kartce- Może lepszy?



Zadano mi pytanie dlaczego to robię.
I wyjaśniłam, że od lat czekam na poprawę, i mimo wspaniałych życzeń od przemiłych ludzi... los się uparł. I stoi w miejscu.
Skoro stoi, nie idzie do przodu... więc się nie polepsza, tylko wbrew siłom fizycznym... pogarsza!
I tak jest od 20 lat.
Już myślałam, że dosięgnęłam dna, i ten 2017 musi być lepszy, bo tylko odbicie się od dna mi pomoże.

Nic to... dno okazało się muliste, i zaczęłam się w nim zagłębiać.
Jakie pytanie zadam na przyszły rok?
Może... kiedy dotrę do dna twardego?
Kiedyś muszę się odbić. A od mułu się nie da. Trzyma za nogi..
I tym nie bardzo optymistycznym stwierdzeniem, kończę.

Zadając pytanie...
Jak daleko jest jeszcze do dna 
twardego?