czwartek, 24 listopada 2022

Prace wykonane w Ai 2066

Wszystkie kwiaty narysowane w Ai, miseczka narysowana w AD i wszystko zmontowane w AD.

Detale można znaleźć w odpowiednich rubrykach.



 

wtorek, 22 listopada 2022

Drobiazgi...

 Ramkę można znaleźć w Ramkach... zdjęcie moje z czasów tanecznych, opracowałam dawno temu prawdopodobnie w Ps.

Zmontowałam w AD... tak właśnie się czuję po tych wszystkich wysiłkach fizycznych, radośnie i lekko... tanecznie!

Muszę zająć się na nowo fotografowaniem w jakiś inny sposób swetrów które jeszcze mam, bo te dawne fotografie są trudne do montowania. Jak wszystkie prace... to potrwa.


niedziela, 20 listopada 2022

Drobiazgi...

 To dopisałam trochę później tego samego dnia: 23.03.22r


Dopisuję po jakimś czasie, specjalnie osobno, bo to też jest ważne u mnie.

Wiecie że żyję na opak, jem jogurt lub owoc z jogurtem o 16 godz. 

Zasypiam o 19 lub 20. Bardzo rzadko później, jak coś czytam ciekawego.

Ale zawsze!!! wstaję o 2 lub 3 rano. Tylko czasem o 4 rano.

O piątej biorę lekarstwo kontra ciśnieniu. To jest ważne!

Bo przed lekarstwem nie mogę jeść, więc piję tylko wodę ciepłą z cytryną. I tak wytrzymuję do piątej!!!

Czasami jest ciężko wytrzymać, jestem głodna, bo przecież jadłam o 16 poprzedniego dnia! To jest moment najtrudniejszy, ale do wytrzymania!

O 5 godz. lekarstwo i kubasek cykorii- tu jest doskonała cykoria do picia- z mlekiem i wodą pół na pół!

Piszę o tym bo nie mogę pić kawy i nawet herbaty, zresztą jestem kompletnie odzwyczajona od lat, tu pije się wodę.

Piszę o tym bardzo dokładnie, bo może właśnie te przerwy w jedzeniu pomogły?

Po tym napoju mleczno-wodnistym, mam przerwę do 6 godz.

I dopiero między 6 a 7 godz. Jem śniadanie jak dla drwala!!!

To jest najbogatszy posiłek. Pozwalam sobie na co mi przyjdzie ochota. Ale właśnie ostatnio, jest to połowa porcji jaką rąbałam do tej pory!!!

Myślę że wszystko ma jakieś znaczenie. 


Więc gdy parę lat temu, dyskutowałam z doktorką, która dodatkowo ma specjalizację WYZYWIENIE, obgadując różne możliwości, nakazy i zakazy... dokładnie poznałam co i jak robiłam źle całymi latami, ale nawet jak coś zmieniałam, to nie robiłam tego całościowo, tylko jak mi to odpowiadało.

 A na koniec, miałam kategoryczny zakaz jedzenia pewnych rzeczy, i to zawsze, próbowałam złagodzić. Moje wizyty u doktorki to było całe kino, ale potem ona czuła się odprężona. Bo tak się nie śmiała z nikim!

Ale ja uwielbiam wyzwania, jestem niesamowicie uparta, to wiecie, i nieprawdopodobnie zdyscyplinowana.

Więc jak straciłam pierwsze kilogramy... to przeanalizowałam co się zmieniło i trzymam się tego kurczowo!

Nie ulegam zewom półek sklepowych. Potrafię przejść koło słodyczy bez cierpienia fizycznego, i z coraz większą przyjemnością kontempluję moją sylwetkę!

W ubraniach nie widzianych na mnie od wielu lat!!! Bo bez ubrania to jednak ruina!



ps: dopisuję dzisiaj... zostało mi tylko lekarstwo kontra ciśnieniu, ale tylko połówka. Jeżeli tak będzie w grudniu, to przestanę go zażywać! To jest ważne!!! Nie dyszę, wchodzę na piętro  kilkakrotnie bez obawy, że na górze padnę, i nawet przesadzam czasem... ale to tak przyjemnie, gdy można...!

Niestety wiek robi swoje, czuje się to w kościach... i na to poradzić się już nie da! Trzeba sobie radzić jak się da...

Drobiazgi...

Tak pisałam 23.03.22r.

No właśnie, był okres, gdy jeszcze nie ważyłam 85 kg, tylko 72. Cały tydzień coś robiłam. 5 dni w tygodniu chodziłam z grupami ludzi po dwie godziny dziennie co najmniej.

I dwa razy w tygodniu, uprawiałam Tai-Chi. 

Nie schudłam ani kilograma, tylko sobie poprawiłam sylwetkę, już trochę zmienioną odkładającym się tłuszczem!

Przyszedł moment że przestałam się przejmować, i tyłam wolno ale ciągle. Zatrzymałam się na 85kg i zaczęłam się martwić... co nic nie dawało... aż do tej zarazy która na nas spadła.

Nie wiem czy to psychologiczne, czy to  cierpienie z powodu niemożności chodzenia bez zadyszki, czy to fakt brania regularnego lekarstwa przeciw wysokiemu ciśnieniu, czy fakt znalezienia się w szpitalu nagle, bo mi ciśnienie skoczyło tak że ledwo udało mi się zadzwonić po karetkę, i otworzyć drzwi... przed stratą przytomności... 

Miałam kłopoty, ledwo dyszałam...

Nie mogłam schudnąć, a wydawało mi się że robiłam wszystko w tym kierunku...!

Aż do zarazy i dwóch zastrzyków! Po nich straciłam apetyt!

Nie będę opisywała problemów zdrowotnych, ale byłam zmuszona.

Plus zastrzyki dwa... i naprawdę, nie chciało mi się jeść po drugim!

Nie wychodziłam z domu, tyle co do ogrodu ściąć trawę... co zabierało mi dwa lub trzy dni, A trawnik ma tylko 300 metrów. Ledwo dychałam, ledwo się ruszałam.

We wrześniu miałam wizytę u lekarki, i nie przyznałam jej się że zaczynam chudnąć. Nie bardzo wierzyłam własnym oczom. 

Po trzech miesiącach, widziałam ją drugi raz, bo to wizyta regularna co trzy miesiące. I właśnie w grudniu, zważyłam się u niej, i pani doktor, zasępiła się, a ja cała w skowronkach starałam się ją przekonać, że o tym marzyłam od lat! Straciłam wówczas 10 kg!!!

Ona kazała mi zrobić badania krwi i różne inne przed następną wizytą.

No i jestem teraz w sytuacji gdzie powinnam ją zobaczyć z wynikami badań i uśmiechniętą gębusią, ale jej nie ma i chyba będę musiała zmienić doktora? No nie wiem... może wróci...!

Teraz ważne: gdy tak po szczepieniu drugim nie miałam apetytu, to robiłam sobie zupy polskie, znacie je, tylko moje są bardziej zawiesiste, bo wkładam do nich więcej jarzyn, czy kaszy, czy ogórków plus jarzyn. Nie dodaję nigdy śmietany, tylko jogurt biały, i to już od lat, nie dodaję tłuszczu.

Robiłam też i dalej jest to podstawa, zupy francuskie, w takim specjalnym blenderze, wrzucam warzywa te co mam pod ręką, i po dwudziestu minutach mam zupę-krem! Bardzo gęstą! I też dodaję do niej jogurt!

I jem te zupy jako danie osobne, Nic po niej nie da się wrzucić na ruszt, bo te zupy są syte!!!

Tak jak myślę sobie, to: chleba prawie nie jem, tłustych serów też nie, jeden deser jakiś, i tylko  rano, dużo jarzyn w różnych wersjach, raz lub dwa razy mięso w tygodniu, reszta ryby i jajka, jak tam podejdzie. No i owoce, nawet dwa razy dziennie, staram się wybierać te mniej słodkie, ale to nic nie znaczy, jem też te słodkie, tylko mniej. Ale to robię już od lat, nic nie zmieniłam w nawykach.

Ogólnie jem połowę mniej jak dawniej!!! Tak było w czasie braku apetytu!

ps: Wyszłam wczoraj do ogrodu zobaczyć co jest do zrobienia, i już nie mogę się doczekać kiedy zmierzę się z kosiarką!!! To będzie sprawdzian najlepszy, bo w zeszłym roku myślałam że się wykończę!

Dziewczynki okrąglutkie, starość jest okropna, ale w momencie gdy się odzyskuje sylwetkę tak dawno straconą z oczu... wraca chęć do życia i odzyskana energia dodaje otuchy. 

Dopisuję dzisiaj: z kosiarką się zmierzyłam, i okazało się, że pierwszy raz skosiłam trawę na dwa razy... a miesiąc później, za jednym razem skosiłam wszystko!!! I to wówczas, prawie bez zadyszki. Teraz robię to za jednym razem, śpiewająco!!! Warto było?

Nie zapomnijcie, że teraz jest mi ciężko, bo mam apetyt, i muszę uważać żeby nie utyć... a jednak przybrałam 5kg i ważę 70kg.

Staram się bardzo... bo mam ciśnienie wyregulowane, nie mam cukru we krwi i energię, która mnie myli, bo robię rzeczy, na które, może nie powinnam się porywać... bo potem odpoczywam wykończona... fizycznie tak, ale moral mam stuprocentowy! Napiszę o samopoczuciu, gdy skończę za kilka miesięcy 79 lat!



Drobiazgi...

Tutaj opowiem historię mojego schudnięcia. Napisałam to 22.03.22r.

A ważne dla mnie to było niezmiernie, ponieważ źle się czułam już, wszystko mi dolegało... i nagle, trzeba było się szczepić kontra covidowi.

Zaszczepiłam się, pierwszy i drugi raz... i tu zdarzyło się coś, niespotykanego. Straciłam apetyt!!!

Dziwne?... pewnie, nawet przerażające w pierwszej chwili, ale gdy zauważyłam, że nie mam podwójnego podbródka... natychmiast się zważyłam! Straciłam 4kg!!! 

To był początek...

A od lat walczyłam z nadwagą! Nie jadłam kolacji, kończyłam o 16, jogurtem. Starałam się ograniczyć słodkie, jadłam owoce mniej słodkie. Starałam się... ale to co przybrałam przez lata, trwało, nie byłam w stanie stracić oponek w talii i podwójnego podbródka, przez trzydzieści lat!!!

Tyłam spokojnie, co roku trochę, jeszcze w 2008 roku, gdy przyjechałam do Polski ostatni raz, ważyłam 78 kg! Ale do zeszłego roku, radośnie nabierałam ciałka, aż doszło do 85kg!

Rodzinne... powiedziałam sobie, i pomyślałam, że jednak ciężko było mojej mamie, bo ważyła 90kg, i była niższa ode mnie. 

A ja... ledwo chodziłam, trawnik kosiłam na trzy razy, wkleję wam to co napisałam gdy opisywałam moje problemy z tuszą!

Na razie, to w jaki sposób napisałam zawiadamiając o schudnięciu. W następnym poście wkleję resztę, ewentualnie coś tam dopiszę...

Każdy drobiazg jaki wklejam, jest narysowany przeze mnie, i można go znaleźć w odpowiedniej rubryce. Ten narysowałam w Ai. 


 ps: Dla tych którzy się odchudzili i nabrali wigoru. I dla tych którzy próbują... i nie dają rady, ostatnia wiadomość:

W ciągu dziewięciu miesięcy straciłam 20 kg!!! c22 

Nie tylko chodzę w tempie jak przed wielu laty, to potrafię nawet truchtać.

Nie macie pojęcia jak się dobrze czuję!!!

I przypominam sobie jak ciągnęłam walizkę do samolotu ważącą 20 kg!

I to samo nosiłam na sobie przez 10 lat!

A wcześniej 10 kg więcej. Bo to zwiększało się z wiekiem.

Nadwagę zaczęłam po trochu już trzydzieści lat temu! Kilogram po kilogramie aż do 85 kg!!!

Moje prace ręczne 5

Ten sweter zrobiłam dla córki. Znalazłam jego model i oryginalne zdjęcie swetra na modelce. Ale nie przypominam sobie żadnej historii związanej z powstaniem tego swetra... szkoda!


To jest zdjęcie sweterka na modelce. 



Tak wygląda model, na podstawie którego trykotuje się ten sweter.



A tu detale, w tym modelu pokazany jest nawet kwadrat jaki powinno się osiągnąć, trykotując na drutach o wielkości podanej w wyjaśnieniach. I oczywiście jakimi ściegami powinno się ten sweter wykonywać. 


W następnych postach umieszczę tylko zdjęcia, może coś na ten temat napiszę, i gdy uda mi się jeszcze znaleźć modele... to je dokleję. 

sobota, 19 listopada 2022

Moje prace ręczne 4

Postanowiłam, notować wszystko co sobie przypomnę, związane z moimi pracami ręcznymi... lub tylko z życiem.

To jest takie ulotne, że trzeba notować tak jak się przypomina, bo bardzo szybko przestaje się o takich faktach myśleć. A kompletna zgroza opanowuje mnie na myśl, że zapomnę wszystko... złe i dobre! Więc... żeby nie zapomnieć...

                                    Tę pszczółkę narysowałam w Ai 26.06 17 roku.

Mówiłam, zawsze jakaś historia związana jest z faktem...!

Były okresy sukienek robionych na drutach i szydełkiem! To jeszcze w Polsce. I były modne mini. Latałyśmy w mini oczywiście. 

Ale w tym czasie była też moda maxi... i drugim moim wyrobem na drutach, była sukienka, zrobiona takim ażurowym ściegiem, podobnym do listka dwucentymetrowego. Tego ściegu nauczył mnie kolega, i to była trzecia moja praca. Suknia była maxi, rozcięta z przodu a pod spodem był jednak kawałek mini. 

Tę klepsydrę narysowałam w Ai 22.11. 2017 roku



Moje prace ręczne 3.

 Znalazłam tylko trzy modele swetrów, więc na razie tylko wkleję to co mam, może za kilka miesięcy, znajdzie się jeszcze coś... jeżeli nie, to tylko opiszę te swetry które mam na fotografiach, przy okazji powspominam... bo w moim wieku, tylko to pozostało, co się jeszcze pamięta. A pamięć zawodną jest...


Nie mam innej możliwości więc wklejam tak jak są fotografowane te swetry.

To ten sweter po lewej na dole w szarych kolorach. Niestety, nie mam go już, podarowałam komuś. I tutaj pokazałam jego plecy, Nie wiem dlaczego? Prawdopodobnie, było jeszcze jakieś zdjęcie... ale go nie znalazłam...

A tutaj tak wygląda na modelce.


W takim przygotowanym wzorze, ma się wszystkie dane: opis swetra, gatunek wełny, ilość motków dla odpowiedniej wielkości swetra, a nawet, wielkość diesięcio-centymetrowego kwadratu, jaki powinien być, i rada, gdyby taki kwadrat był większy to zmienić druty na cieńsze, i odwrotnie, gdyby był mniejszy, to zmienić na grubsze... 

Gdy robiło się taki sweter na sprzedaż, to trzeba było zrobić taki kwadrat, on udowadniał wielkość swetra. To ważne, dla kupującego!

Tutaj model...


A tu detale...


To wszystko na dzisiaj, jutro wrócę... lub nie...?

Resztę spróbuję opisać, jeżeli przypomnę sobie, kiedy, dla kogo i dlaczego robiłam taki a nie inny... czasami nie pamiętam!

czwartek, 17 listopada 2022

Moje prace ręczne 2.


 Zeskanowałam wszystkie zdjęcia swetrów jakie znalazłam, teraz czekam na katalogi podarowane kiedyś koleżance, a z których na podstawie wzorów robiłam swetry dla magazynów i rodziny.

Koleżanka została zawiadomiona, przywiezie mi te katalogi... poprzeglądam, poskanuję i wkleję... opowiadając historie związane z każdam swetrem i nie tylko...!

Katalogi oddam koleżance, bo ona jeszcze z nich korzysta, ja już od bardzo dawna nie trykotuję. A moda na trykotowanie wróciła, wełny jeszcze piękniejsze i wzory fantastyczne. Ale już do tego nie wrócę... tylko powspominam, umieszczę zdjęcia, kiedyś może zainteresują się tym dzieci.

                        Ten przerywnik narysowałam w Ai we wrześniu 2016 roku.

Przygotowuję zdjęcie sweterka...

To jest sweterek zrobiony z bardzo lub cieniutkiej wełenki moher. 
Niesamowita praca, bo na cienkich drutach. Do tego taki wzór... trzeba było uważać.
Jeden zrobiłam dla siebie drugi dla koleżanki-tancerki. 
Gdy go zobaczyła na mnie, chciała go natychmiast... ale udało mi się przekonać ją, że zrobię jej taki sam, i natychmiast jej go wyślę... nie mieszkałyśmy w tym samym mieście. Ja na północy, ona w Paryżu.

I tak wyglądał ten sweter w katalogu, na modelce:

A tak wygląda opis swetra i narysowany wzór. Podane są wymiary w jakich można ten sweter zrobić, gatunek wełny, grubość drutów i inne...

A tu w powiększeniu pokazuję detale. Opis ogólny swetra i jak robić tył i przód.

  Takie wzory, robiłam już po kilku latach nauki. Początki, to książki polskie z wzorami, i uczyłam się każdego pokazanego wzoru, robiąc jakieś proste modele. Często na sprzedaż.
Podpierałam się wykrojami do szycia. Dostępne w tym czasie były  czasopisma BURDA... szyło się wówczas sukienki, bluzki, spódniczki, na podstawie ich wykrojów!  Mnie te wykroje pomagały w tworzeniu swetrów, sukienek, kamizelek...
Tutaj miałam wszystkie pomoce do trykotowania i innych prac ręcznych, i robiłam to jeszcze kilka lat temu...
Ale w 2008... zajęłam się grafiką... i wsiąkłam! Jak zwykle...               

sobota, 12 listopada 2022

Moje prace ręczne 1.

 Jeszcze nie wiem jak to ułożę, ale zacznę od wyrobów robionych na drutach. 

W moim życiu miałam okres gdy trykotowałam i szydełkowałam moje ubiory. 

Nie mogę odżałować, że tak mało zdjęć zrobiono mi w tym czasie. A swetry, płaszcze i inne wyroby... porozdawałam. Zostało mi tylko kilka swetrów, i w tym roku, może uda mi się je nosić, gdy będzie zimniej niż zwykle...

Na razie wklejam sweterek... nic nie wklejam, bo muszę najpierw zeskanować nieliczne zdjęcia jakie mam, i poszukać w dawnych... może znajdę i opracuję zdjęcia na których noszę coś trykotowanego, to potrwa...

Bo dalej przestawiam biblioteki, tym razem na parterze...



Dopisuję bo znalazłam zdjęcia moich swetrów, zaczęłam je skanować, i mogę sobie pozwolić na wklejenie pierwszego zdjęcia z trzema swetrami. To był już okres, gdy znałam techniczne trudności, poznałam najróżniejsze ściegi, i potrafiłam odtworzyć każdy wzór który był mi zaproponowany. 
Historię kazdego z tych i innych swetrów opiszę...