niedziela, 20 listopada 2022

Drobiazgi...

Tak pisałam 23.03.22r.

No właśnie, był okres, gdy jeszcze nie ważyłam 85 kg, tylko 72. Cały tydzień coś robiłam. 5 dni w tygodniu chodziłam z grupami ludzi po dwie godziny dziennie co najmniej.

I dwa razy w tygodniu, uprawiałam Tai-Chi. 

Nie schudłam ani kilograma, tylko sobie poprawiłam sylwetkę, już trochę zmienioną odkładającym się tłuszczem!

Przyszedł moment że przestałam się przejmować, i tyłam wolno ale ciągle. Zatrzymałam się na 85kg i zaczęłam się martwić... co nic nie dawało... aż do tej zarazy która na nas spadła.

Nie wiem czy to psychologiczne, czy to  cierpienie z powodu niemożności chodzenia bez zadyszki, czy to fakt brania regularnego lekarstwa przeciw wysokiemu ciśnieniu, czy fakt znalezienia się w szpitalu nagle, bo mi ciśnienie skoczyło tak że ledwo udało mi się zadzwonić po karetkę, i otworzyć drzwi... przed stratą przytomności... 

Miałam kłopoty, ledwo dyszałam...

Nie mogłam schudnąć, a wydawało mi się że robiłam wszystko w tym kierunku...!

Aż do zarazy i dwóch zastrzyków! Po nich straciłam apetyt!

Nie będę opisywała problemów zdrowotnych, ale byłam zmuszona.

Plus zastrzyki dwa... i naprawdę, nie chciało mi się jeść po drugim!

Nie wychodziłam z domu, tyle co do ogrodu ściąć trawę... co zabierało mi dwa lub trzy dni, A trawnik ma tylko 300 metrów. Ledwo dychałam, ledwo się ruszałam.

We wrześniu miałam wizytę u lekarki, i nie przyznałam jej się że zaczynam chudnąć. Nie bardzo wierzyłam własnym oczom. 

Po trzech miesiącach, widziałam ją drugi raz, bo to wizyta regularna co trzy miesiące. I właśnie w grudniu, zważyłam się u niej, i pani doktor, zasępiła się, a ja cała w skowronkach starałam się ją przekonać, że o tym marzyłam od lat! Straciłam wówczas 10 kg!!!

Ona kazała mi zrobić badania krwi i różne inne przed następną wizytą.

No i jestem teraz w sytuacji gdzie powinnam ją zobaczyć z wynikami badań i uśmiechniętą gębusią, ale jej nie ma i chyba będę musiała zmienić doktora? No nie wiem... może wróci...!

Teraz ważne: gdy tak po szczepieniu drugim nie miałam apetytu, to robiłam sobie zupy polskie, znacie je, tylko moje są bardziej zawiesiste, bo wkładam do nich więcej jarzyn, czy kaszy, czy ogórków plus jarzyn. Nie dodaję nigdy śmietany, tylko jogurt biały, i to już od lat, nie dodaję tłuszczu.

Robiłam też i dalej jest to podstawa, zupy francuskie, w takim specjalnym blenderze, wrzucam warzywa te co mam pod ręką, i po dwudziestu minutach mam zupę-krem! Bardzo gęstą! I też dodaję do niej jogurt!

I jem te zupy jako danie osobne, Nic po niej nie da się wrzucić na ruszt, bo te zupy są syte!!!

Tak jak myślę sobie, to: chleba prawie nie jem, tłustych serów też nie, jeden deser jakiś, i tylko  rano, dużo jarzyn w różnych wersjach, raz lub dwa razy mięso w tygodniu, reszta ryby i jajka, jak tam podejdzie. No i owoce, nawet dwa razy dziennie, staram się wybierać te mniej słodkie, ale to nic nie znaczy, jem też te słodkie, tylko mniej. Ale to robię już od lat, nic nie zmieniłam w nawykach.

Ogólnie jem połowę mniej jak dawniej!!! Tak było w czasie braku apetytu!

ps: Wyszłam wczoraj do ogrodu zobaczyć co jest do zrobienia, i już nie mogę się doczekać kiedy zmierzę się z kosiarką!!! To będzie sprawdzian najlepszy, bo w zeszłym roku myślałam że się wykończę!

Dziewczynki okrąglutkie, starość jest okropna, ale w momencie gdy się odzyskuje sylwetkę tak dawno straconą z oczu... wraca chęć do życia i odzyskana energia dodaje otuchy. 

Dopisuję dzisiaj: z kosiarką się zmierzyłam, i okazało się, że pierwszy raz skosiłam trawę na dwa razy... a miesiąc później, za jednym razem skosiłam wszystko!!! I to wówczas, prawie bez zadyszki. Teraz robię to za jednym razem, śpiewająco!!! Warto było?

Nie zapomnijcie, że teraz jest mi ciężko, bo mam apetyt, i muszę uważać żeby nie utyć... a jednak przybrałam 5kg i ważę 70kg.

Staram się bardzo... bo mam ciśnienie wyregulowane, nie mam cukru we krwi i energię, która mnie myli, bo robię rzeczy, na które, może nie powinnam się porywać... bo potem odpoczywam wykończona... fizycznie tak, ale moral mam stuprocentowy! Napiszę o samopoczuciu, gdy skończę za kilka miesięcy 79 lat!