niedziela, 20 listopada 2022

Drobiazgi...

 To dopisałam trochę później tego samego dnia: 23.03.22r


Dopisuję po jakimś czasie, specjalnie osobno, bo to też jest ważne u mnie.

Wiecie że żyję na opak, jem jogurt lub owoc z jogurtem o 16 godz. 

Zasypiam o 19 lub 20. Bardzo rzadko później, jak coś czytam ciekawego.

Ale zawsze!!! wstaję o 2 lub 3 rano. Tylko czasem o 4 rano.

O piątej biorę lekarstwo kontra ciśnieniu. To jest ważne!

Bo przed lekarstwem nie mogę jeść, więc piję tylko wodę ciepłą z cytryną. I tak wytrzymuję do piątej!!!

Czasami jest ciężko wytrzymać, jestem głodna, bo przecież jadłam o 16 poprzedniego dnia! To jest moment najtrudniejszy, ale do wytrzymania!

O 5 godz. lekarstwo i kubasek cykorii- tu jest doskonała cykoria do picia- z mlekiem i wodą pół na pół!

Piszę o tym bo nie mogę pić kawy i nawet herbaty, zresztą jestem kompletnie odzwyczajona od lat, tu pije się wodę.

Piszę o tym bardzo dokładnie, bo może właśnie te przerwy w jedzeniu pomogły?

Po tym napoju mleczno-wodnistym, mam przerwę do 6 godz.

I dopiero między 6 a 7 godz. Jem śniadanie jak dla drwala!!!

To jest najbogatszy posiłek. Pozwalam sobie na co mi przyjdzie ochota. Ale właśnie ostatnio, jest to połowa porcji jaką rąbałam do tej pory!!!

Myślę że wszystko ma jakieś znaczenie. 


Więc gdy parę lat temu, dyskutowałam z doktorką, która dodatkowo ma specjalizację WYZYWIENIE, obgadując różne możliwości, nakazy i zakazy... dokładnie poznałam co i jak robiłam źle całymi latami, ale nawet jak coś zmieniałam, to nie robiłam tego całościowo, tylko jak mi to odpowiadało.

 A na koniec, miałam kategoryczny zakaz jedzenia pewnych rzeczy, i to zawsze, próbowałam złagodzić. Moje wizyty u doktorki to było całe kino, ale potem ona czuła się odprężona. Bo tak się nie śmiała z nikim!

Ale ja uwielbiam wyzwania, jestem niesamowicie uparta, to wiecie, i nieprawdopodobnie zdyscyplinowana.

Więc jak straciłam pierwsze kilogramy... to przeanalizowałam co się zmieniło i trzymam się tego kurczowo!

Nie ulegam zewom półek sklepowych. Potrafię przejść koło słodyczy bez cierpienia fizycznego, i z coraz większą przyjemnością kontempluję moją sylwetkę!

W ubraniach nie widzianych na mnie od wielu lat!!! Bo bez ubrania to jednak ruina!



ps: dopisuję dzisiaj... zostało mi tylko lekarstwo kontra ciśnieniu, ale tylko połówka. Jeżeli tak będzie w grudniu, to przestanę go zażywać! To jest ważne!!! Nie dyszę, wchodzę na piętro  kilkakrotnie bez obawy, że na górze padnę, i nawet przesadzam czasem... ale to tak przyjemnie, gdy można...!

Niestety wiek robi swoje, czuje się to w kościach... i na to poradzić się już nie da! Trzeba sobie radzić jak się da...