To jeszcze nie koniec... i potrwa trochę.
Zasypane samochody, ulice rozjeżdżone i śliskie, chodniki nie oczyszczone.
Od dwóch dni jesteśmy zablokowani w domu.
Ciasnym i do tego zawalonym torbami wszelkiego rodzaju, wypełnionymi dobytkiem.
To nie są podarunki, to jest przetransportowany dobytek z jednego domu do drugiego!
Niespodziewanie...? Nie...
Tylko Osoba przenosząca te torby i zwalająca je byle jak, ciężko usiadła na fotelu... przykleiła smartfona do ręki, i sprawdzała co i jak!
Gdy udało mi się zainteresować nieprzytomną ze zdenerwowania, Osobę... potoczyła się opowieść, wspomnienia przeplatały się z teraźniejszością, żal za stracony czas, wściekłość na nie zareagowanie wcześniejsze...
I tak się dzieje od kilku dni.
Od czasu do czasu udaje mi się się wyegzekwować jakieś działanie.
Udało mi się podtrzymać pomysł, posegregowania przyniesionych rzeczy. I dzisiaj od 2 rano.. pralka pracuje, suszarka suszy, ja odpoczywam i piszę, bo za dwie godziny, trzeba będzie stawić czoła...?
Nie wiem jeszcze, czy będzie to podtrzymywanie na duchu czy zachęcanie do działania?
Nie-wesołe jest życie staruszki... ale interesujące!